- Przerwaliśmy nasze działania. Bardzo powaznie potraktowaliśmy to zawiadomienie. Współpracowaliśmy z funkcjonariuszami z wydziału kryzysowego Komendy wojewódzkiej Policji w Katowicach. Cały czas byliśmy także w kontakcie z sanepidem. Zasięgneliśmy opinii fachowca z Instytutu Bilogii Uniwersytetu Śląskiego, który stwierdził, że nie jest możliwe by taka ilość była hodowana w mieszkaniu. W żadnym sklepie nie kupowano także pokarmu dla pajęczaków - mówi Eugeniusz Kubień, naczelnik Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Starostwie Powiatowym w Będzinie.
- Informacje były bardzo skrupulatnie weryfikowane. Dzwoniliśmy również do Instytutu Morskiego w Gdyni, by zapytać czy w Polsce jest dostępna surowica na jad tego pająka. Mimo iż zakończyliśmy pracę na dzisiaj i uznaliśmy, że to był żart, poinformowaliśmy szpital w Będzinie, że gdyby zgłosił się ktoś z ugryzieniem pająką, żeby potraktowali to poważnie - dodaje.
O całej sprawie będzińską policję powiadomiła mieszkanka Ksawery, która na przystanu zobaczyła ulotkę na której widnieje informacja, że z hodowli uciekło 10 tysięcy jadowitych pająków. Teraz żartownisia szuka policja.
- Prowadzimy czynności, który mają na celu złapanie sprawcy tego żartu - mówi Paweł Łotocki, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Będzinie.
- W poszukiwania byli zaangażowani policjanci prewencji, dzielnicowi a nawet kryminalni. Każdy miał jakieś czynności do wykonania w tej sprawie - dodaje.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?